wtorek, 30 października 2012

Jak to się robi na Stanfordzie

Powoli dochodzimy do końca trzeciego tygodnia bardzo ale to bardzo intensywnych zajęć, tak więc można już spróbować porównać czy też podsumować co i jak oni robią, że im to tak dobrze wychodzi.

Stanford

Design Thinking - oni nie dość, że w to wierzą to jeszcze  stosują i to na co dzień. Całkowicie odmienne podejście do rozwiązywania problemów, projektowania nowych rzeczy oparte na szeregu prostych "gier". Pozwala na skuteczne rozwiązywanie problemów, uczy pracy grupowej, otwartości na pomysły. Jakież było moje zaskoczenie kiedy pytani przeze mnie "sąsiedzi" z miejsca naszego zakwaterowania (pracownicy lub stażyści w okolicznych firmach) potwierdzili, że wszyscy i wszędzie w dolinie krzemowej stosują design thinking. 

Praca grupowa - bez tego metodologia design thinking była by niczym. W Ameryce pracuje się w grupach i tylko w grupach. Jeśli masz problem to nie biegniesz od razu do biblioteki i spędzasz XXX godzin na poszukiwaniu rozwiązania. Starasz się znaleźć grupę i razem próbujecie zaatakować zagadnienie. 

Sieci kontaktów - absolutna podstawa pracy grupowej, jeśli chcesz budować zespoły które mają efektywnie pracować nie mogą się w nich znaleźć przypadkowi ludzie. Zapraszasz to takiego zespołu ludzi ze swoje sieci kontaktów. Jeśli aktualnie w swoich kontaktach nie masz odpowiedni osób to prosisz o pomoc w pozyskaniu takich kontaktów. Oni tutaj to naprawdę stosują, dobrze zorganizowana sieć własnych kontaktów to absolutna podstawa, bez tego nie zbudujesz zespołu, bez zespołu nie będziesz mógł zastosować metodologii desing thinking a bez tego masz mniejsze szanse na rozwiązanie swojego problemu.

Porażka to nic złego - nie udało ci tym razem "no problem", próbujesz następny raz. Statystycznie 80% startup-ów nie kończy się sukcesem, upadają. W tutejszej kulturze podejścia do życia porażka to nic złego, może się przydarzyć i prawdopodobnie każdemu się zdarza. Ważne aby się zastanowić co poszło nie tak i następnym razie starać się nie powtórzyć tego samego błędu.

niedziela, 28 października 2012

PAX Water, czyli jak organizuje się biznes w Dolinie Krzemowej

Mieliśmy okazję odwiedzić firmę PAX Water której CEO, Peter Fiske,  jest jednym z naszych wykładowców, . Firma zajmuje się produkcją innowacyjnych (a jakże!) mieszaczy do zbiorników wody pitnej. Zatrudnia 14 osób, osiąga obrót na poziomie 5 milionów dolarów a przewidywany zysk w bieżącym roku fiskalnym to około 1 milion dolarów.

Berkeley

To, co zrobiło na nas największe wrażenie to sposób w jaki firma jest zorganizowana. Na 14 zatrudnionych osób dokładnie NIKT nie zajmuje się obsługą finansowo - administracyjną firmy. Trudno w to uwierzyć pracując w takiej organizacji jak uczelnia, ale jest to fakt. W PAX Water nie pracuje ani jeden księgowy, ani jedna sekretarka, recepcjonistka ani informatyk. Jak to osiągnięto? Otóż wszystkie prace nie związane z bezpośrednio z zarobkową działalnością firmy są zlecane na zewnątrz (tzw. outsourcing) lub realizowane w informatycznej architekturze chmury.

Księgowość. Cały system obsługi firmy (PAX Water jest firmą produkcyjną) jest wdrożony w architekturze chmury na zewnętrznej platformie SalesForce. Platforma ta pozwala na zarządzanie przedsiębiorstwem, produkcją, stanem magazynowym, księgowością i klientami z jednego, spójnego przeglądarkowego interfejsu. Zadania księgowe są rozproszone między pracowników, przez co firma nie zatrudnia księgowości.  Przykładem może być obsługa płatności realizowanych firmowymi kartami kredytowymi przez pracowników. Płatności są raz w miesiącu automatycznie pobierane z banku do platformy Salesforce, automatycznie przypisywane do pracowników. Pracownicy kategoryzują swoje płatności, które są następnie zatwierdzane przez COO i księgowane przez Salesforce. Firma płaci za usługę Salesforce miesięczny abonament. W zamian za to dostaje w pełni funkcjonalny, modularny i elastyczny system ERP całkowicie pozbawiony papierowego obiegu dokumentów. Warto wspomnieć, że Salesforce jest także start-upem z Doliny Krzemowej.

Zasoby ludzkie. Liczba osób formalnie zatrudnionych w PAX Water wynosi zero. Wszyscy pracownicy firmy są zatrudnieni przez firmę TriNet która w ramach miesięcznego abonamentu bierze na siebie obsługę wypłat, urlopów, ubezpieczeń i przywilejów pracowniczych. Ponadto roztacza nad PAX Water parasol prawny w razie pozwów ze strony pracowników. Prawo Amerykańskie nie tylko umożliwia, ale nawet wspiera takie rozwiązania!

Usługi informatyczne. Obsługa informatyczna jest zlecona na zewnątrz w modelu "Managed Services". W ramach abonamentu płaconego od jednego stanowiska komputerowego zewnętrzna firma bierze na siebie całkowitą i nielimitowaną obsługę infrastrukturalno-informatyczną firmy.

Telefony i recepcja. Firma jest obsługiwana przez zautomatyzowaną centralę. Każdy telefon na numer biurowy jest przekierowywany w godzinach pracy na komórę właściwej osoby a każdy faks - automatycznie wysyłany na maila. Recepcja telefoniczna jest obsługiwana przez zewnętrzną firmę Ruby Receptionists z Oregonu. Klient, po wybraniu numeru ogólnego firmy Pax Water jest łączony z recepcjonistką (która fizycznie jest w Oregonie) która na podstawie posiadanych danych przełączy rozmowę na komórkę właściwej osoby z Pax Water.

W ten sposób firma zatrudniająca 14 osób jest w stanie kosztem w wysokości 1-2% obrotu mieć pełną obsługę księgową, HR, informatyczną i recepcyjną nie zatrudniając dokładnie nikogo.

Czy u nas się tak nie da?


czwartek, 25 października 2012

Piękno tworzenia

Skomplikowana geometria charakteryzuje widoczną na ekranie bryłę, bryła obraca się wokół własnej osi, nagle ukazuje się z innej perspektywy, to się przybliża to oddala,  wyświetlają się jej wymiary, kolory się zmieniają, pojawiają się opisy - bryła tańczy na ekranie w rytm jaki zagra jej projektant. 

Berkeley

Tak właśnie wygląda nowoczesne projektowanie przy użyciu pakietu programów do Komputerowego Wspomagania Projektowania CAD (Computer Aided Design). Niewątpliwie najbardziej rozpoznawalną firmą oferującą takie oprogramowanie jest Autodesk. Firma ta zadebiutowała w 1982 roku prezentując program AutoCad, który do dziś jest jej kluczowym produktem wykorzystywanym w szeroko pojętej inżynierii (30 lat na rynku!). Jednak Autodesk to nie tylko powszechnie znany  AutoCad, o czym przekonaliśmy się odwiedzając siedzibę firmy w San Francisco.

Drzwi windy się otwierają. W przestronnym holu widać pierwsze efekty wykorzystania oprogramowania Autodesku. Rzucają się w oczy rozmaite produkty zaprojektowane w programach CAD oraz później wytworzone przy pomocy drukarek 3D (Rapid Prototyping). Nasz podziw budzi model Mercedesa Biome zaprezentowany w konkursie Los Angeles Auto Show Design Challenge w 2011 roku. Samochód został zaprojektowany w miesiąc!

Model Bioma w siedzibie Autodesk
Troszkę mniejszy model Bioma
Produkty Autodesku są również wykorzystywane w przemyśle filmowym! Efekty specjalne widoczne w filmie Avatar Jamesa Camerona były tworzone przy pomocy oprogramowania oraz systemu odwzorowania ruchy opracowanych przez Autodesk. Aktorzy zostali wyposażeni w specjalne kombinezony umożliwiając odwzorowanie ich ruchu w wirtualnie wykreowanym świecie planety Pandory. Również animacja Katedra Tomasza Bagińskiego została stworzona przy pomocy oprogramowania Autodesku. 

Wizyta w Autodesk była dla nas przede wszystkim okazją do zapoznania się ze szczegółami funkcjonowania korporacji. W ramach odbytych warsztatów dokonaliśmy rewizji strategii firmy na polski rynek:).Spotkało się to z uznaniem Chrisa Bradshawa dyrektora działu marketing (CMO - Chief Marketing Officer). Czyżby budziła się w nas przedsiębiorczość przez duże P?


San Francisco

W sobotę udaliśmy się na pierwszą z planowanych trzech wycieczek do San Francisco. Wycieczka trochę w stylu objazdówki autokarowej ale mimo wszystko udało się zobaczyć kilka ciekawych rzeczy.  

Stanford

Absolutnie fantastyczna jest różnorodności tego miasta, najpierw jesteśmy w dzielnicy chińskiej. Mijamy kolejne sklepy z chińskimi rzeczami w których można kupić absolutnie wszystko pereł (autentyczne 5$ za sznur) po T-shirt-y (cena trochę niższa ;) ). 
 Kilka ulic i jesteśmy w dzielnicy włoskiej, kilka następnych ulic i jesteśmy w świecie wielkie finansjery.

Oczywiście obowiązkowy punkt programu każdej wycieczki do SF mianowicie most Golden Gate


Na koniec kilka fotek na SF z punktów widokowych.



niedziela, 21 października 2012

Per Aspera Ad Astra

Utrzymując dotychczasowy trend zatytułowałem wpis "Przez ciernie do gwiazd". Wbrew pozorom będzie miał on wiele wspólnego z naszą wizytą w NASA Ames Research Center i spotkaniem z profesorem Scottem Hubbartem.

Berkeley

W mijającym tygodniu odwiedziliśmy jedno z laboratoriów NASA - Ames Research Center. Mieści się ono w bezpośrednim sąsiedztwie Mountain View i Cupertino (siedziby Google i Apple) w byłej bazie wojskowej Moffett. Wojsko odstąpiło NASA ten olbrzymi i niesamowicie atrakcyjny teren, na którym NASA zorganizowało olbrzymi park technologiczny.

Mikołaj Oettingen i Michał Grega w NASA Ames Research Center

Wykład prowadził z profesor Scott Hubbart, zwany "Carem Marsa". Został on pierwszym kierownikiem programu Marsjańskiego NASA. Profesor Hubbart został zatrudniony w 1999 po spektakularnych, kolejnych porażkach misji Climate Orbiter, Polar Lander i Deep Space 2.

Prof. Scott Hubbart referuje historię misji marsjańskich. Zwraca uwagę "Faster, Better, Cheaper - Failed"


Objął on stanowisko kierownika połączonych projektów Marsjańskich i dyrektorem Ames Reserach Center. Zanim objął stanowisko tylko 30% misji kończyło się sukcesem. Misje były nie związane ze sobą i nie były kierowane jako jedno przedsięwzięcie. Były one realizowane zgodnie z taktyką "Faster, Better, Cheaper" co wykluczyło dokładne testy sprzętu i oprogramowania. To zostało zidentyfikowane jako podstawowa przyczyna katastrof. Przykładowo - w sondzie Polar Lander zabrakło jednej, krytycznej linii kodu. Sonda rozbiła się podchodząc do lądowania.

Od czasu gdy Hubbart objął stanowisko dokładnie wszystkie misje marsjańskie zakończyły się sukcesem,  wliczając w to spektakularną misję Opportunity. Misja ta była najbardziej skomplikowaną operacją lądowania na innym globie (biorąc nawet pod uwagę lądowania na księżycu w ramach programu Apollo).

Cytat na dziś:


There is a difference in cultural approach to start-up failure in Silicon Valley and Europe. In Silicon Valley it is expected and accepted to fail.
prof. Scott Hubbart



sobota, 20 października 2012

Ab Iove principium

Powoli mija pierwszy tydzień naszej obecności na Uniwersytecie Kalifornijskim Berkley potocznie zwanym Cal. Sprawy organizacyjne dobiegają końca a my stajemy się nową częścią ekosystemu Doliny Krzemowej. Aklimatyzacja przebiega pomyślnie.

Berkley

Słowo ekosystem jak najbardziej pasuje do tej specyficznej części Kalifornii. Jednak nie odnosi się ono do kalifornijskiej przyrody lecz do sieci wzajemnych powiązań pomiędzy nauką i biznesem. Jak się odnaleźć w tej sieci, jak stać się istotną częścią ekosystemu, jaki jest klucz do sukcesu? Wymienione zagadnienia omawialiśmy podczas serii wykładów z Paulem Campbelle, jednym z wiceprezesów korporacji Philips ekspertem w dziedzinie  przedsiębiorczości korporacyjnej oraz innowacjach.

Co jeszcze przyciągnęło naszą uwagę w Berkley? Mianowicie, wjeżdżających do miasta może zaskoczyć obecność dodatkowego znaku informacyjnego jakże różnego od naszego stylowego, zielonego znaku z nazwą miejscowości (znak E17a). Nie jest to również powszechnie występujący znak D42 oznaczający obszar zabudowany. Ów tajemniczy znak o którym mowa przekazuje dodatkową informacje na temat życia w Berkeley. Jak już wspomniano prace badawcze prowadzone na Uniwersytecie Kalifornijski Berkley pozwoliły na rozwój fizyki oraz inżynierii jądrowej. W roku 1986 rada miasta Berkley zdecydowała o ustalaniu strefy wolnej od instalacji jądrowych (nuclear-free zone) z czego mieszkańcy Berkley są dumni. Nie zmienia to jednak faktu że historia pokojowego jak i militarnego wykorzystania zjawisk jądrowych będzie zawsze powiązana z Berkley. Nota bene, jedne z największych na świecie laboratoriów(Los Alamos National Laboratories) prowadzących szeroko zakrojone prace w dziedzinie inżynierii oraz fizyki jądrowej są częścią Uniwersytetu Kalifornijskiego:)

Znak który niewątpliwie zaskoczyłby naszych drogowców...

Ostry start

Zaczęło się, od poniedziałku wzięto naszą grupę na warsztat zaczęło się. Zajęcia od 9-17, w środku dnia przerwa jedynie 1.5 h, do tego dochodzą zadania domowe. Naprawdę dziwnie się człowiek czuje kiedy ponownie znajduje się po "drugiej stronie". 

Stanford

Pierwszy tydzień to zajęcia z cyklu przedsiębiorczości, design thinking. Uczą nas jak szybko i oczywiście z grubsza ocenić wartość projektu, jakie ma on szanse udany start a na końcu zysk. Cykl zajęć z serii design thinking uczy ja spróbować odczytać potrzeby potencjalnego użytkownika, tak aby trafić z produktem w jego potrzeby, aby na końcu zechciał nam za to zapłacić.

Sam kampus robi oszałamiające wrażenie, jest tu wszystko i do tego wszystko jest ogromne. Do tego nie ma się wrażenia przytłoczenia, każdy z budynków jest oddzielny jeden od drugiego przynajmniej kilkoma metrami zielenie, drzew. No i trawa, bajecznie zielona, miękka i do tego można na niej się bezkarnie wylegiwać bez obawy, że nas ktoś przepędzie albo, że trafi nam się "niespodzianka".
Jedno z miejsc gdzie można przez chwilę się zrelaksować


 
Bardzo dużo wolnej przestrzeni gdzie studenci mogą w spokoju popracować


Przed Big Game nawet woda w fontannach jest czerwona ;)
I na koniec piękny samochodzik napotkany w drodze powrotnej z tzw. sitevisit.

wtorek, 16 października 2012

University of California - Berkeley

W Stanach Zjednoczonych wszystko jest wielkie. Nad wielkimi miastami latają wielkie samoloty. Hamburgery są gigantyczne a sok w supermarkecie sprzedawany na galony. Wielka jest też Nauka. "N" wielkie jest nieprzypadkowo. 

Berkeley

Po goszczącej nas uczelni, popularnie nazywanej Berkeley, oprowadzał nas profesor Andrew M. Isaacs, kierownik naszego programu. Wzbudził w nas podziw swoim talentem oratorskim, zaangażowaniem i niezwykłą umiejętnością zmotywowania i przekonania nas o istotności naszego programu. Jednak to, co otworzyło nam oczy na roztaczające się przed nami możliwości to spacer po kampusie uniwersytetu.

Budynek "Life Sciences" UC Berkeley


Berkeley to najstarszy kampus University of California (określanej po prostu jako Cal). Społeczność całego Cal to 400.000 (nie, nie pomyliłem zer!) pracowników i studentów na dziesięciu kampusach rozsianych po terenie Kalifornii. Szacuje się, że w świecie biznesu, administracji i nauki pracuje około 1.600.000 wychowanków tego uniwersytetu. Roczny budżet, jakim dysponuje Cal to 22 miliardy dolarów, a więc przeszło 66 miliardów złotych (2011). W 2011 roku całkowity Polski budżet na naukę i szkolnictwo wyższe wyniósł 10.1 miliarda złotych (http://www.naukawpolsce.pap.pl/).

Miejscem, gdzie uświadomiliśmy sobie wielkość i potęgę tego miejsca jest ulica Oppenheimer Way. Przy niej mieści się budynek Le Conte Hall, w którym w pokoju 202, Genn T. Seaborg odkrył pluton. Prowadziło to do otwarcia, pod kierownictwem Oppenheimera, projektu Manhattan i stworzenia bomby atomowej.

W tym budynku, w pokoju 202, rozpoczął się projekt Manhattan

Widok, od którego po plecach przeszły nam ciarki to parking przed La Conte Hall przedstawiony na poniższym zdjęciu.

NL Reserved. Tu parkują giganci.

Miejsca parkingowe "NL Reserved" to nie miejsca dla gości z Holandii (Netherlands). To miejsca parkingowe zarezerwowane wyłącznie aktywnych dla pracowników uniwersytetu mogących poszczycić się zdobyciem nagrody Nobla. Przy samym budynku fizyki miejsc takich jest sześć. W ciągu swoich 144 lat historii pracownicy i absolwenci Cal zdobyli 71 nagród Nobla. Tegoroczny laureat Nobla z fizyki, David Wineland także jest wychowankiem tego uniwersytetu.

Wieczór zakończyliśmy lampką wina w trakcie powitalnej kolacji i wspaniałym widokiem na zachód słońca nad Golden Gate. Patrząc na zapierający w piersiach widok na Pacyfik przypominały nam się słowa Issaca Newtona:

"If I have seen further it is by standing on the shoulders of giants."

Przed nami dziewięć tygodni czegoś, co Kalifornijczycy nazywają "Life changing experience"

Zachód słońca nad Golden Gate


 


Podróż


Dzień przed wylotem. Humor nam dopisuje, wszyscy są w pogodnych nastrojach. Ekscytacja przed naszym wylotem sięga zenitu. Nie możemy się już doczekać podróży do słonecznej Kalifornii będącej centrum światowych innowacji. Dzisiaj wieczorem, na spotkaniu z przedstawicielem MNiSW dostaliśmy ostatnie wskazówki dotyczące naszego pobytu w Berkeley. Spotkanie było również okazją do zapoznania się wszystkich uczestników programu. Teraz czas odpocząć przed długą podróżą, więc dalszy nieoficjalny ciąg spotkania  postanowiliśmy zorganizować już za oceanem.

Berkeley

Dzień wylotu. Po obowiązkowym odwiedzeniu kilku bramek na lotnisku (zdanie bagażu, kontrola bezpieczeństwa, kontrola paszportowa, dodatkowa kontrola bezpieczeństwa dla wybranych - ja to mam szczęście!)  znaleźliśmy się wewnątrz naszego środka transportu do Chicago - Boeinga 767. Samolot ociężale, bez gracji wzbił się w powietrze.

Lot. W niedługim czasie po starcie zauważyliśmy oddalające się wybrzeże Polski, następnie morze Bałtyckie, fiordy Norwegii a na samym końcu mignął nam tylko kontur samotnej wyspy Islandii. W tym momencie  zostawiliśmy na dwa miesiące naszą dotychczasową europejską rzeczywistość aby otworzyć nasze umysły na zupełnie nową przygodę w centrum barwnej kultury Amerykańskiej - Dolinie Krzemowej.

Lądowanie. Monotonię naszego lotu zburzył głos pilota. Zbliżamy się do lądowania w Chicago, gdzie mamy przesiadkę do San Francisco. Dla niektórych z nas to pierwsza wizyta na kontynencie innym od Europy. Jeszcze tylko 4.5h lotu z Chicago do San Francisco… co to dla nas po 10h turbulentnego lotu z Warszawy do Chicago!

Nareszcie! San Francisco i Berkeley…usypiamy stając z uśmiechem na twarzach. 

niedziela, 14 października 2012

3,2,1,0 zaczynamy...

Towarzystwo w komplecie dotarło na miejsce zgrupowania, wszyscy "zalogowali" się w swoich pokojach czy jak to tutaj zwą "apartamentach". Część osób jeszcze walczy ze zmianą czasu ale generalnie większość już funkcjonuje według czasu lokalnego.

Dzisiejszy wolny dzień to rozpakowywanie, poznawanie się, próba nawiązania kontaktu z bliskimi w Polsce. Profesor Moncarz zaprosił naszą grupę na mały obiad do chińskiej restauracji gdzie integrowania był ciąg dalszy.

Pierwsze wrażenia z pobytu w USA to wszystko tutaj jest duże ;). Nie można kupić jednego napoju na spróbowanie trzeba kupić 12, nie można kupić małe paczki M&M-sów trzeba kupić paczkę 1kg  itd ;). Może to jest właśnie jedna z przyczyn także dużego komercyjnego sukcesu amerykańskiej nauki - skoro wszystko jest u nas duże to i nakłady na naukę niech będą duże...

Grupa Top 500 edycja 40.3 w komplecie

piątek, 12 października 2012

Trzecia edycja - Berkeley, Stanford i Scott MacKenzie

W ten weekend rusza trzecia edycja programu. Bierzemy w niej udział we trzech. Marek jest już w drodze na Stanford. Ja (Michał) i Mikołaj dziś wyjeżdżamy z Krakowa a jutro lecimy do Berkeley. 

Berkeley

Mimo, że gościć nas będą dwie różne uczelnie jedziemy we wspólnym celu i postanowiliśmy pisać w ramach jednego bloga. Posty będą oznaczone nazwą uczelni i odpowiednim tagiem.

Ostatnie dwa tygodnie upłynęły w szale przygotowań. Każdy z nas musiał pożegnać się z bliskimi, zamknąć bieżące sprawy na uczelni (a przecież dopiero co zaczął się rok akademicki i obowiązki dydaktyczne!) oraz przygotować się do wyjazdu.

To przygotowanie nie ograniczyło się tylko do wyprasowania koszul. Wypełnianie formularzy wizowych, formularzy goszczącej uczelni, ankiet organizatorów, udział w spotkaniach przedwyjazdowych, wreszcie - przygotowanie merytoryczne to bez mała drugi etat. 

Dziś o 1345 etap przygotowań zamykamy i ruszamy na wielką przygodę. Pociągiem do Warszawy, na Okęcie. Tam ostatni briefing z organizatorami ze strony ministerstwa i nocleg w hotelu. Jutro o 1210 samolot do Chicago (LOT), i dalej do San Francisco (American Airlines). 

W uszach cały czas gra Scott MacKenzie "If You Are Going to San Francisco"...


Przygoda, przygoda każdej chwili szkoda....

No właśnie, przygoda rozpoczęta. Zalogowany w hotelu, w oczekiwaniu na wieczorne spotkanie z pozostałymi uczestnikami. Jutro tylko 13 godzin lotu i będziemy na miejscu. Program zajęć ustalony, wykładowcy już podsyłają pierwsze materiały do zajęć. W środę pierwsze wyzwanie, rozmowa w sprawie być może praktyk.


poniedziałek, 1 października 2012

4.10.2012: Boomerang rusza powakacyjnie!

Pierwsze powakacyjne spotkanie Boomeranga zatytułowane "Jak dostać się pod anielskie skrzydła? Od start-upu do anioła biznesu" odbędzie się 4 października 2012 r. w Akademii Górniczo-Hutniczej im Stanisława Staszica w Krakowie. Podczas spotkania gościć będziemy absolwentów AGH - Jacka Gzyla i Piotra Hnacika, kiedyś twórców i właścicieli firmy GH-NET, a obe
cnie przedsiębiorców inwestujących w innowacyjne start-upy. Spotkanie w Krakowie rozpocznie się o godz.: 18:00 w ACK Cyfronet AGH w Sali konferencyjnej 303 i będzie transmitowane do Warszawy, Gdańska, Częstochowy, Poznania a także Łodzi, Rzeszowa i Bydgoszczy.

Najbliższe spotkanie będzie doskonałą okazją do poznania motywacji do zakładania własnych start-upów oraz ścieżki rozwoju zawodowego prowadzącej ku inwestycjom w innowacyjne rozwiązania. Naszych gości zapytamy m.in. o motywacje prowadzenia własnej firmy, czynniki, które wpłynęły na jej sukces, dlaczego warto nie bać się ryzyka, jak skutecznie inwestować zarobione pieniądze oraz jak rozmawiać z aniołami biznesu, aby pozyskać fundusze na własne przedsięwzięcia.
 
Więcej informacji na stronie: http://top500innovators.org/boomerang.html